A więc dzieje się. Dzieje się to, co nieustannie w ciągu ostatnich miesięcy odrzucali od siebie tak zwani "tradycyjni" i konserwatywni katolicy.
Synod pokazuje, że w Kościele Katolickim jest rozłam. Patrząc po histerycznych reakcjach, jeśli finalnym efektem tego Synodu będzie dopuszczenie rozwodników żyjących w ponownych związkach, do komunii świętej oraz zaakceptowanie miłości homoseksualnej, możemy spodziewać się olbrzymiego rozłamu w KK oraz znacznego osłabienia jego pozycji i utraty sporej rzeszy wiernych.
Mi w to graj. Jako zagorzały przeciwnik chrześcijaństwa i Kościoła Katolickiego, z radością patrzę na te przepychanki i kłótnie.
Mawia się, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Biskupi okładają się między sobą. Wszystko zależy jendak od ostatecznej pozycji Papieża Franciszka.
Mam nadzieję, że poprze front liberalny i doprowadzi do zmian, które zatrzęsą Kościołem w samych posadach i przyczynią się do jego powolnej degradacji i upadku.
Prawdą jest bowiem, że to nie liberalni katolicy, nie homoseksualiści i nie ci którzy na mszę chodzą od wielkiego dzwonu, tworzą "trzon" Kościoła Katolickiego.
To właśnie konserwatyści resztkami sił starają się walczyć i utrzymać jego powagę i stabilną pozycję na świecie.
Bez nich, zapanuje chaos, a wszystko zacznie powoli obumierać.
Papież nie będzie już następcą świętego Piotra, a kolejną maskotką, w którą można rzucić koszulką albo machnąć "sweet focię" na facebooka.
Stanie się zwykłym idolem, niczym nie różniącym się od gwiazd rocka czy sławnych aktorów.
Cały mistycyzm, tradycja i tysiące lat tradycji, odejdą w zapomnienie...
Osobiście. Nie mogę się doczekać.