KOSIKOSI KOSIKOSI
3600
BLOG

Jak upada Kościół Katolicki...

KOSIKOSI KOSIKOSI Polityka Obserwuj notkę 27

Kościół Katolicki "upadnie". Nie mówię tutaj o jakimś "wyginięciu", bo uważam że garstka wiernych i jakieś wpływy zawsze mu pozostaną, ale jedno jest pewne. Jego monopol już dawno się skończył, a to co obserwujemy obecnie, to syndrom odchodzenia w niebyt.

Utrata wiernych, spadek zaufania społeczeństwa, zanik szacunku do doktryny, krytyka wytycznych, których jeszcze 50 lat temu nikt nie odważyłby się nawet kwestionować.

Ksiądz na wsi z jeszcze nie tak dawno pozycji, najważniejszej i najbardziej szanowanej osoby, stał się obiektem kpin i nie jest już tak że to co powie jest święte.

Skończyło się przejmowanie tym, że wyczyta na mszy tych co nie uczęszczają na mszę, skończyło się ślepe finansowanie każdej zachcianki i zaproszenia na obiady. Jednym słowem. Koniec sielanki.

Oczywiście nie wszędzie, ale widać że nie występuje to już na taką skalę jak kiedyś.

Jeszcze za mojego dzieciństwa, gdy mieszkałem na wsi, to co powiedział ksiądz, było prawie że święte. Księdza słuchali się wszyscy, a jak dzieci się słuchać nie chciały, to rodzice ich do tego zmuszali.

Jak jest teraz? "Ksiądz coś tam powiedział o Halloween, ale wiesz, nie traktujemy poważnie", stwierdziła moja przyjaciółka, po czym wróciła do poszukiwania strasznych strojów dla swoich dzieci.

W miastach Kościół nie ma lepiej. Wszyscy patrzą mu na ręce, pilnują żeby przypadkiem jakiś ksiądz za bardzo nie chciał się zbliżyć do ich dzieci, gdy mówią o antykoncepcji, 90% ludzi może co najwyżej wybuchnąć śmiechem. Z ich stanowiskiem co do in-vitro też nie ma się co oszukiwać. Zdecydowana większość, ma je w głębokim poważaniu.

Z aborcją niebawem będzie podobnie. Tak samo i z małżeństwami homoseksualnymi.

Co rusz to i więcej ludzi podnosi głowy i postanawia myśleć samodzielnie. To co kiedyś było związane ze ślepym posłuszeństwem, obecnie jest poddawane krytyce, analizie i często kończy się stwierdzeniem, że "ja wiem lepiej co jest dla mnie dobre niż Kościół."

Uważam, że to bardzo pozytywne zjawisko. Ludzie zaczynają myśleć samodzielnie. Byle ksiądz z ambony nie jest już stawiany w pozycji tego który wie najwięcej. Ludzie zauważają, że są mądrzejsi od niego i że lepiej rozumieją otaczający ich świat.

Często słyszy się stwierdzenie, że Kościół trwa już 2000 lat i że będzie trwał wiecznie i nic go nie "zniszczy". Bardzo to naiwne i życzeniowe myślenie. Po pierwsze, owszem, trwa od 2000 lat ale zauważmy że dopiero kilkadziesiąt lat temu rozpoczęło się prawdziwe "wyzwolenie" umysłów i odsunięcie Kościoła od "władzy" nad duszami. Zaledwie kilkadziesiąt lat wystarczyło aby Kościół z roli poważanej instytucji stał się "chłopcem do bicia". To już nie te czasy gdy królowie i pospolity lud kłaniali się przed byle biskupem i oddawali mu cześć równą prawie że Bogu.

To już nie te czasy gdy ksiądz na wsi mógł zadecydować o tym kto popadnie w łaskę bądź niełaskę społeczeństwa.

Już każdy może Kościół krytykować i nie boi się tego. Każdy może z niego odejść, może nie ochrzcić dziecka, czy odpuścić sobie ślub w nim i nie spotyka się to już z takim jak kiedyś, odtrąceniem i potępieniem przez społeczeństwo. Gdy dorośnie obecne młode pokolenie, czasy gdy rodzice na siłę wysyłali dzieci na religię i kazali brać ślub tylko dlatego, że córka zaszła w ciażę, miną bezpowrotnie, a o antykoncepcji, złych gejach i szatańskim in-vitro będzie się wspominało z łezką w oku, tak jak wspomina się stary, dobry kabaret.

Wracając do aspektu "wiecznego Kościoła". Skoro te kilkadziesiąt lat wystarczyło aby doszło do takich zmian, to co będzie za kolejnych sto lat? Ludzie zaczną nagle wracać do tradycji? Zaczną spowrotem szanować średniowieczne gusła i zabobony? Pobożne życzenia, ale całkowicie oderwane od rzeczywistości.

Wszystko będzie następowało jeszcze szybciej i jeszcze "mocniej". Skłaniałbym się ku teorii, że za lat 100 czy 200, obecni katolicy będą traktowani z takim samym przymrużeniem oka jak chociażby świadkowie Jehowy.

Będą sobie istnieć, będą się modlić, będą się spotykać, ale żadnego większego wpływu na społeczeństwo już nie będzie.

Skończą się konkordaty, zapraszanie kleru na uroczystości państwowe i krzyże w szkołach. Skończy się masowe chrzczenie dzieci i wysyłanie ich do komunii. Ludziom nie będzie zależeć na ślubach i pogrzebach kościelnych, bo coraz więcej będzie ateistów tudzież pojawią się nowe, ciekawsze wyznania.

 

Owszem, możemy się oszukiwać, że nastąpi nagle jakiś "zwrot" sytuacji, że ludzie nagle zaczną masowo wracać na łono Kościoła, ale szczerze mówiąc, jak dla mnie jest to tak prawdopodobne, jak to że Korea Północna jutro się rozbroi i zmieni się w kraj demokratyczny.

Żałuję jedynie, że sam nie doczekam zapewne tego "głównego" stadium upadku Kościoła Katolickiego, który dla mnie jest ciemiężycielem tego kontynentu od stuleci, ale pociesza mnie myśl że moje dzieci i wnuki będą żyć w świecie, w którym ważniejszy od przykazań ze starej księgi, będzie sam człowiek i jego uczucia, a nienawiść Kościoła i jego "wysłanników" do każdego kto myśli i zyje inaczej niż oni by sobie tego życzyli, pozostanie jedynie niechlubną kartą w podręcznikach do historii.

 

 

 

KOSIKOSI
O mnie KOSIKOSI

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka